Mam zdecydowanie negatywną opinię na temat komentowania wyrwanych z kontekstu wypowiedzi. A właśnie się dowiedziałem, że na pewnym forum dyskusyjnym kilka osób krytykowało mnie za zdanie, które wypowiedziałem na ostatniej wystawie kotów zorganizowanej przez pierwszy oddział SHKRP, na której to miałem przyjemność być konferansjerem. Powiedziałem wówczas, że przyszły właściciel kota decyduje, czy ma to być kot rodowodowy czy nie. Gdyby krytykujące mnie osoby nieco uważniej słuchały tego co mówię, wiedziałyby że określenie „nierodowodowe” znaczyło tyle co „nierasowe”, a „rodowodowe” tyle co „rasowe”.
Kontekst moich słów był taki, że jako stowarzyszenie jednoczące miłośników kotów, wspieramy nie tylko hodowle kotów rasowych, ale również dbamy o dobro dachowców, które przecież lekkiego życia nie mają, a spełniają ważną rolę w regulowaniu populacji myszy i szczurów zamieszkujących piwnice naszych domów. Zachęcałem do dbania o nie i do przygarnięcia pod swój dach. Powiedziałem też, każdy wielbiciel kotów decyduje, czy chce mieć kota rasowego (z rodowodem) czy nierasowego (bez rodowodu).
Skoro już o tym wszystkim mowa, chce wyraźnie zaznaczyć, że jestem zaprzysiężonym zwolennikiem kupowania kotów rasowych z rodowodem, a to z powodów o których za chwilę powiem.
Zapewne każdy, kto pragnie kupić kota rasowego, chciałby by zwierzę, którego stanie się właścicielem było jak najładniejsze. Dokładnie rzecz ujmując, chodzi mu o to, by eksterierowo odpowiadało wzorcowi rasy, która go interesuje. Skoro ma to być na przykład kot rosyjski niebieski, niech wygląda jak kot rosyjski niebieski, prawda? No i oczywiście powinien zachowywać się jak kot rosyjski niebieski. Rasy różnią się bowiem między sobą nie tylko wyglądem, ale i zachowaniem, i cechami charakteru. Rodowód jest potwierdzeniem pochodzenia kota i tym samym potwierdzeniem, że mamy do czynienia z kotem rasowym, którego zachowanie i wygląd odpowiada wzorcowi rasy.
Decydując się na kupno kota bez rodowodu, nabywca nie ma praktycznie żadnej pewności, że kupuje kota rasowego. Kociaki z różnych ras są do siebie często bardzo podobne. Nie mówiąc już o tym, że wyglądają trochę inaczej niż zwierzęta dorosłe. Trzeba mieć naprawdę duże doświadczenie, by określić jak będzie wyglądał dany kociak, gdy dorośnie.
Wielu jest niestety w naszym kraju ludzi nieuczciwych – pseudohodowców, którzy wmawiają kupującym, że sprzedawane przez nich kocięta są stuprocentowo rasowe. A to, że nie mają one rodowodu, to tylko zbieg nieszczęśliwych wypadków. W większości przypadków, człowiek, który kupił takiego rzekomo super rasowego kociaka, z mieszanymi uczuciami obserwuje, jak w miarę dorastania jego kotek coraz mniej przypomina kota wymarzonej rasy. Ma zupełnie inną budowę, w zaskakujący sposób zmienia kolor, itd. no i zachowuje się inaczej niż na kota danej rasy przystało. Po prostu okazuje się, że posiadane przez niego zwierzę jest zupełnie nie rasowe.
Rozumiem, że nie każdy marzy o wystawach i nagrodach. Wielu kupujących chce mieć rasowego, ładnego i miłego przyjaciela. Nie oznacza to w żadnym wypadku rezygnacje z zakupu kota z rodowodem. Zwierzęta o udokumentowanym pochodzeniu różnią się przecież zgodnością ze wzorcem rasy. Oprócz kandydatów na czempionów i przyszłych zwycięzców wystaw istnieją koty z rodowodem, które na tytuły mają niewielkie szanse. Zazwyczaj są one tańsze od tych pierwszych.
Wysoka cena rasowych kotów z dobrym udokumentowanym pochodzeniem odstrasza wielu potencjalnych nabywców. Cóż nie każdego stać na wydatek rzędu kilku lub kilkunastu setek złotych. Spotkałem się jednak z sytuacją w której nieuczciwy handlarz (bo hodowcami bym takich ludzi nie nazwał) oferował rzekomo rasowe kocięta (bez rodowodu) za cenę niewiele mniejszą od średniej ceny kota tej rasy z rodowodem.
Każdy rodowód zawiera nie tylko informacje o przodkach kociaka, ale też datę jego urodzenia. Kupując kota bez rodowodu nie macie pewności co do jego wieku. A niestety, wiele z tych bezrodowodowych kociąt sprzedawanych jest w zbyt młodym wieku. Przepisy hodowlane zakazują sprzedaży zwierząt młodszych niż dwanaście tygodni. Tak więc, każdy kto sprzedaje kocięta młodsze niż dwanaście tygodni łamie prawo ustanowione przez Stowarzyszenie Hodowców Kotów Rasowych w Polsce, nie mówiąc już o tym, że krzywdzi kocięta zbyt wcześnie odrywając je od matki.
Niestety większość kociąt bez rodowodu nie posiada również szczepień. Nieuczciwy pseudohodowca naraża w tym przypadku sprzedawane przez siebie kociaki na ryzyko zarażenia się chorobą kończącą się zazwyczaj śmiercią, a nowego właściciela na wydatki związane z kosztami leczenia.
Wreszcie, zdarza się, że kocięta bez rodowodu pochodzą od rodowodowych rodziców, jednego lub obydwu, którzy jednak nie mają licencji hodowlanej. Również w takim przypadku łamane jest prawo hodowlane. Co – uważam – jest karygodne, jeśli praktykowane jest przez zrzeszonych w SHKRP hodowców.
I na zakończenie jeszcze jedna sprawa. Niektórzy – uczciwi, podkreślam – hodowcy idąc na rękę nabywcy sprzedają kociaki, które de facto rodowód posiadają, bez rodowodu. Dokładnie rzecz ujmując, nie dają rodowodu kupującemu. I sprzedają kociaka taniej. Jeśli dbają przy tym o dobro kotów i nie łamią przepisów, jest to najbardziej uczciwy sposób. Osobiście uważam jednak, że wszystkie koty powinny być sprzedawane z rodowodem. Ich cena powinna być uzależniona od wartości wystawowej i hodowlanej. Jeśli zaś kociak z tych czy innych powodów nie nadaje się na wystawy w rodowodzie powinno być to wyraźnie zaznaczone. Jest w nim miejsce na uwagi. Jeśli hodowca wyraźnie napisze, że kociaka nie można wystawiać, żaden oddział SHKRP do wystawy takiego kota nie dopuści.
Jacek P. Narożniak
www.jaceknarozniak.pl