Przyznam się, że czasami nie mam już siły tłumaczyć każdemu ewentualnemu nabywcy, że kocięta w wieku powyżej czterech miesięcy wcale nie są za stare, by pójść do nowego domu. Zwłaszcza, że większość moich rozmówców i tak wie najlepiej, chociaż nie mają żadnego doświadczenia w tej materii. Dlatego zdecydowałem się napisać ten tekst. Cóż ponoć słowo pisane ma większą moc niż mówione!
Przepisy hodowlane SHKR zezwalają na sprzedaż kociąt, które ukończyły dwanaście tygodni. Ja zwykle sprzedaję kocięta w wieku powyżej czwartego miesiąca – im starsze tym lepiej z powodów, które za chwilę wyjawię. Niestety, zwykle nabywcy dopytują się o kociaki w wieku poniżej dwóch miesięcy. Oczywiście rozumiem, że takie maleństwa są bardzo słodkie, ale są one jednocześnie zbyt młode, by zabrać je od matki i rodzeństwa. Tak naprawdę dostarczają właścicielowi więcej problemów niż radości. Co nie wszyscy potrafią zrozumieć.
Trochę mnie to złości. Ani ja, ani chyba nikt na świecie nie chciałby być w dzieciństwie zabranym od rodziców. Każde dziecko powinno wychowywać się z rodzicami, otoczone nich miłością. Normalne. Ale jakoś mało komu przychodzi do głowy, że kociak to także dziecko, tyle że należące do innego gatunku. Zabrane zbyt wcześnie od swojej rodziny, najzwyczajniej w świecie cierpi. Wymaga jeszcze dużo opieki i uwagi. Kotki są – z naszego ludzkiego punktu widzenia – bardzo dobrymi matkami, okazującymi wiele uczucia swoim dzieciom i poświęcającym im dużo czasu i zainteresowania. Nie sądzę, by przeciętny człowiek był wstanie skupić całą swoją uwagę na kociaku. Musi przecież chodzić do pracy i zajmować się innymi obowiązkami. W efekcie kotek będzie samotnie siedział w domu osiem – dziesięć godzin dziennie, co nie wpłynie korzystnie na jego psychikę.
Obawiam się, że przyzwyczailiśmy się uważać zwierzęta za istoty pozbawione uczuć. A nawet jeśli już przypisujemy im zdolność odczuwania, zwykle nie wysilamy się zbytnio by poznać ich prawdziwe uczucia, ich psychikę i prawdziwe potrzeby. Przypisujemy im nasze ludzkie emocje, co ni jak się ma do rzeczywistości. Egoistycznie uważamy, że nasza obecność zastąpi dorastającemu kociemu dziecku kontakt z rodzeństwem i matką.
Irytują mnie stereotypy i mity, jakie przez wieki o kotach zrodziło nasze społeczeństwo. Takie, jak powszechne mniemanie, iż koty są samotnikami. Co za bzdura! Owszem, nie polują w sforach i nie ma wśród nich przewodnika stada, jak u psów, ale chętnie spotykają się w większych grupach i tworzą lokalne społeczności oparte na mniej lub bardziej ścisłej hierarchii. Dotyczy to zarówno zdziczałych kotów piwnicznych, jak i domowych pieszczochów. Lecz życie w jakiejkolwiek społeczności wymaga opanowania zasad, które nią rządzą. A kiedy kot ma się nauczyć tych zasad, jeśli nie w dzieciństwie? To właśnie obcując z matką i rodzeństwem kociak uczy się współżyć z innymi kotami. Jeśli zostanie zbyt wcześnie zabrany z gniazda, jego edukacja pod tym względem będzie niepełna lub zerowa. Wyrośnie na kociego społecznego kalekę.
Obawiam się, że taki los przypadł w udziale mojej najstarszej kotce, która została zabrana od matki w wieku ośmiu tygodni i przez pierwsze dwa lata swojego życia nie miała kontaktu z innymi przedstawicielami własnego gatunku. Skutek jest taki, że Pola – bo tak jej na imię – nie zdobyła nigdy społecznych umiejętności niezbędnych w kontaktach z innymi kotami. Odczuwa przed nimi lęk i unika bliskiego z nimi kontaktu. Często przyjmuje postawę obronną a nawet reaguje agresją wobec przyjaznych „gestów” ze strony innych moich kotów. Ogólnie mówiąc Pola nie nauczyła się jak być kotem. Staram się jak mogę, by nauczyć ja zaufania wobec innych kotów, jednak braku społecznej edukacji w dzieciństwie nie da się już nadrobić.
Owszem, była od urodzenia otoczona opieką i miłością ze strony ludzi, najpierw przez hodowcę a później przez pierwszych właścicieli, ale to nie wystarczyło. Nie winię hodowcę, który sprzedał ją zbyt wcześnie. Dziesięć lat temu wiedza o psychice kotów i zwierząt w ogóle była niewielka. Dziś wiemy znacznie więcej i dlatego powinniśmy wykorzystywać tą wiedzę i dbać o prawidłowy rozwój psychiczny naszych ulubieńców.
Skoro o Poli mowa, muszę wyjaśnić jeszcze, że otrzymałem ją od poprzednich właścicieli gdy skończyła dwa lata. Musieli niestety się z nią rozstać ze względu na uczulenie jednego z nich na kocią sierść – to tak na marginesie. Ale wspominam o tym ponieważ ludzie poszukują jak najmłodszych kociąt także dlatego, iż obawiają się, że starsze zwierzę już się do nich nie przywiąże. Kolejny mit! Pola jest do mnie bardzo mocno przywiązana i ma do mnie duże zaufanie. Nie ma znaczenia, że była już dorosła, gdy ją dostałem. To czy zwierzę obdarzy nas zaufaniem nie zależy od jego wieku, ale od naszego do niego stosunku!
Mając wieloletnie doświadczenie z kotami rosyjskimi i ileś tam odchowanych miotów doszedłem do wniosku, że koty tej rasy dorastają emocjonalnie znacznie dłużej niż koty innych ras. W chwili w której piszę te słowa mam w domu jedenastomiesięczną koteczkę z ostatniego miotu. Patrząc na jej zachowanie nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest nadal bardzo „dziecinna”. Nie ma w sobie nic ze stateczności dorosłych kotów. Bawi się i rozrabia jak dorastający nastolatek. Jednak obcując przez tyle miesięcy z innymi moimi kotami nauczyła się jak żyć w kociej społeczności. Nauczyła się po prostu jak być kotem. I jeśli pójdzie do nowych właścicieli nie będzie sprawiać im takich kłopotów, jakie sprawia jej babka Pola.
Jacek P. Narożniak
www.jaceknarozniak.pl