Kot krasnala

Kot Krasnala – opowiadanie Świąteczne

Żył sobie raz chłop małorolny z rodziną w małej wiosce, gdzie ludzie ciężko pracowali na swoich poletkach aby mieć na chleb powszedni. Musieli także często iść i pracować na pańszczyźnie. Życie było trudne, tym bardziej że klimat był chłodny a zimy surowe. Uprawa roli była w ogóle możliwa jedynie dzięki bardzo długim dniom w lecie.
Ale nie byli oni samotni!
Czasami zauważali że mają skądś pomoc. Na przykład kiedy krowa Maja miała ciężki poród dwa lata temu. Głęboką nocą coś załomotało do drzwi chałupy i kiedy wystraszeni otworzyli drzwi wiatr zawył:
– „maaaja, maaaja” – prawie jak ludzkim głosem.
Matko, powiedział chłop. To jest dziwne i trochę straszne, ale czuję coś po sobie że muszę iść i sprawdzić jak z Mają.
I ja tak czuje, powiedziała chłopka, weź na wszelki wypadek twój tęgi kij wędrowny, idź i sprawdź, inaczej nie będziemy mieli spokoju ducha przez resztę nocy.
Dość często znajdowali też martwe myszy i szczury wokół chałupy i obejścia. Wyglądało że jakiś kot je zabił, chociaż ich Mruczek był stary i już nie polował tak dużo jak za młodu.
Jakiś czas później przypomnieli sobie że zapomnieli zagrzebać porządnie żar w piecu. Przerażona gospodyni pobiegła z powrotem do domu, ale zobaczyła ze żar jest starannie zakryty, a nawet było pozamiatane wokół pieca, choć chłopka stanowczo wiedziała że ona sama przecież nie zdążyła.
Tacik, powiedziała wieczorem gospodyni do męża. Zaczynam wierzyć ze coś jest w tym gadaniu starych ludzi. Pomyśl, to może jest prawda że chałupy chłopskie i zagrody mają swojego własnego krasnala, co tam mieszka i ochrania obejście? Jakie szczęście że podtrzymujemy tradycje i każdego każdziusieńkiego roku wystawiamy na Boże Narodzenie duży talerz kaszy z masłem!?
Matko, wydaje mi się że tu powiedziałaś czystą prawdę. Ja też myślałem nad tym. I ja podejrzewam ze nasz krasnal ma także kota który to pomaga naszemu Mruczkowi ganiać szkodniki. Uważam że od tego roku trzeba wykładać parę śledzi obok talerza z kaszą.
Pewnej ciemnej nocy wiosennej obudzili się mieszkańcy chałupy bo stukało do drzwi. Na zewnątrz po ciemku, zaledwie oświetlony migotliwym światłem prostej świeczki z chałupy, stał mały człowieczek, ubrany w szarawo-czerwone ubranie i z głową okrytą kapturkiem.
Teraz musicie mi pomóc, moi dobrzy ludzie z obejścia, powiedział. Ja muszę w drogę na wielkie letnie spotkanie mojego ludu, a takie spotkanie mamy tylko co siedem lat. Wrócę na jesieni. Ale mój przyjaciel, wierna kocica ma brzuch pełen małych, jej będzie zbyt ciężko iść ze mną. Proszę was abyście zaopiekowali się nią, a kiedy kociaki ukończą 12 tygodni macie znaleźć im dobre domy. To jest moja prośba i moje zadanie dla was. I jeszcze jedno moi drodzy. Język za zębami!
Jak powiedział, tak zrobiono. Kocica krasnala była nieśmiałą ale cudowną kotką, a Mruczek stal się od razu jej dobrym przyjacielem. A kiedy kotka okociła się 5 małymi kociątkami, to Mruczek mimo ze samiec, był prawie jak dodatkowa mama dla małych.
Ojczulku. Powiedziała chłopka pewnego letniego dnia. Koteczki maja już prawie 12 tygodni. Pora spełnić drugą połowę naszej obietnicy krasnalowi. Musimy znaleźć dobre domy kociakom. Dwa z nich możemy na pewno zatrzymać u nas albo dać sąsiadom. One są tak dzielne i gonią już nieźle za szkodnikami. I są przecież takie śliczne, ładniejsze niż nasze zwykle chłopskie koty. Słyszałam ze majtkowie bardzo lubią swoje koty okrętowe i się nimi opiekują, a poza tym potrafią dobrze zapłacić za kotka który by im się spodobał. Myślę że powinieneś wziąć z sobą dwa albo i trzy z kociąt i zawieść je do miasta, do samego Archangielska, i sprzedaj je tam kilku szyprom!
Tydzień później pan kapitan Grusinow, szyper na statku handlowym Car Nikołaj, rozmawiał z chłopem o kupnie trzymiesięcznej kotki, popijając po szklance kwasu.
100 rubli za kota okrętowego? Chłopie, czyżeś dureń? Bzika dostałeś? Za 100 rubli mogę kupić prawdziwego kota rasowego!
Kapitan Grusinow wysapał się, ale ze był jednak dobrodusznym człowiekiem, wiec nieco uspokoiwszy się kontynuował:
No zgoda, większość kotów rasowych nie bardzo potrafi łapać szczury, a mówisz że matka tejże młodej kotki jest świetną łowczynią szczurów? No dobrze, podaj mi małą to przypatrzę się bliżej skoro już tu jesteście.
Po czym kapitan wziął kotkę stanowczo ale i ostrożnie na ręce i zaczął ja głaskać swoja szorstka ale i czułą dłonią. Jego palce przesuwały się z lubością przez gładki i miękki aksamit mile mruczącego kociątka, i coraz bardziej zachwycony patrzył na szarosrebrną sierść z jej ciekawym niebieskawym podcieniem. Ostatni opór kapitana załamał się kiedy spojrzał w głąb cudownych, intensywnie zielonych oczu.

Kot krasnala cz. 2: Opowiadanie Swiąteczne

Drugi dzień Świat Bożego Narodzenia roku owego siedziało kilka osób ubranych na czerwono w piwnicy w starej twierdzy w Valetta. Każdemu z nich towarzyszył zielonooki szarosrebrno-niebieski kot. To były krasnale, jadły i rozmawiały ze sobą w nowej sali zbiorowej krasnali maltańskich, której to używały tylko co jakieś 400 lat.
Ich rozmowa krążyła wokół nadchodzącego Spotkania Letniego, jakie to krasnale na całym świecie obchodzą co siódmy rok.
Jedli ze świetnym apetytem resztki swojej smacznej tradycyjnej kaszy świątecznej. Kwaśnawe kawałki klementynek kontrastowały cudownie do słodkiej kaszy.
W pewnej chwili dosłyszeli szybkie kroki krasnala który z pospiechem wbiegł do sali. To był krasnal – Dziadek Gozo.
Krasnale! Słuchajcie! Zakrzyczał. Byłem właśnie w porcie, nadszedł rosyjski statek. Zdaje się pod nazwa Car Nikołaj. I zgadnijcie co zobaczyłem na pokładzie? Kot krasnala!!! znaczy się, kotka. Oni mają kota krasnala jako kota okrętowego! Niewiarygodne! W pierwszej chwili myślałem że mnie się przywidziało! Ale zakradłem się na pokład i sprawdziłem. Tak, to był kot krasnala. Kotka podeszła od razu do mnie, a i widziałem ze unika odwiedzających ludzi, choć była milutka dla marynarzy na pokładzie i oni do niej. Kolor, sierść, oczy, łapki, wszyściutko. Z całą pewnością prawdziwa, już nie młoda kotka Krasnala jako zwykły kot pokładowy u ludzi!! To przecież skandal! Musimy zawiadomić Rade Krasnali!
Uspokój się Gozo! Powiedziała Babcia Comina. Tak to prawdziwy kot krasnala, ale to jest bardzo dziwna historia i nie jest tak źle jak wygląda. Nie słyszałeś na ostatnim letnim spotkaniu co się przydarzyło Dziadkowi Nikitin z Archangielska? Jego kotka miała maleństwa wiosną przed Spotkaniem Letnim, chyba nie wyszły mu zaklęcia czy coś, a i miał pecha bo odwiedził go sąsiad krasnal i jego kocur. Znalazł się Nikitin w kłopotach, droga jest przecież długa i ciężka. Najmniej złym rozwiązaniem stało się proszenie ludzi w obejściu o pomoc z kotką i małymi które miała w brzuchu. I wywiązali się ludzie z zadania naprawdę z honorem. Nikitin dostał z powrotem kotkę całą i zdrową na jesieni, i utrzymali też oni język za zębami o swoim spotkaniu z Dziadkiem Nikitin. Ale to właśnie w ten sposób koty krasnali znalazły się u ludzi.
– Babka Bonza wmieszała się. No tak, Dziadek Nikitin zrobił najlepiej jak mógł, nikt nie może oskarżać go. Może że jego zaklęcia nie były naprawdę skuteczne, ale to już inna historia. Rozwiązał trudny problem tak jak potrafił będąc sam i bez pomocy. Ale od tego powstał nowy problem. Teraz koty krasnali są między ludźmi. Jest to chyba do wytrzymania. Wiemy że już jest kilka następnych miotów, i wiele z kotów zostało odsprzedane dalej miedzy ludzi. Ostatnio słyszałam że i nawet rodzina carska ma teraz parę kotów krasnali! Ale jest i problem. Te koty krasnali są wszystkie rodzeństwem i ich potomstwem. Tak nie można na dłuższą metę! Z czasem będzie przecież źle z ich potomstwem, tym bardziej że nasze koty nie lubią się parzyć ze zwykłymi kotami.
Trzeba im jakoś pomoc! Podpowiedziała Babcia Comina a wszyscy wokół przytaknęli gorliwie.
Tak mówicie, Comina i Bonza? Dziadek Gozo pokiwał głową. Rozumiem że nie jest aż tak źle jak myślałem z początku, ale za to jest bardziej skomplikowanie. Są problemy, i przede wszystkim będą jeszcze większe problemy później. A przecież one są nadal naszymi kotami krasnali mimo że żyją u ludzi. Co można robić??
Chwila ciszy, szmery…

Chwileczkę. Poczekajcie, poprosił Dziadek Gozo i ciągnął. Z tego co wy wszyscy mówicie wygląda że nasza Rada Krasnali zaakceptowała że ten miot kotów krasnali jest u ludzi. Ale jeżeli jest tam miot, i najwyraźniej także ich potomstwo, to dlaczego nie więcej kotów krasnali? Jeżeli tam będzie dostatecznie dużo naszych kotów, to może sami ludzie zaczną parzyć je z sobą w dobry sposób?
Interesująco brzmi to co chcesz powiedzieć, Dziadku Gozo. Zgodziła się Babcia Bonza. Ale jak możemy sprawić że ludzie będą parzyć koty krasnali tylko z sobą, a nie tak jak popadnie??
Dobrze że postawiłaś to pytanie, Babciu Bonza. Wydaje mi się że wiem….

Kot Krasnala cz. 3 : Baśń utraconych kociąt

Głęboko pod ziemią, w ogromnej piwnicznej sali miały krasnale tego pamiętnego roku znowu swoje Wielkie co siedmioroczne Spotkanie.
Po świetnym posiłku gdzie przecież nie zabrakło i smakowitej kaszy z masłem zadzwonił dzwonek przy głównym stole. Rozgadany tłum uciszył się, i krasnale patrzyły wyczekująco w kierunku trybuny. Także ich niebiesko-srebrnoszarzy towarzysze zaprzestali rozrabiać oraz przerwali swoje zapasy i uspokoili się. Jedynie ich długie ogony chwiały się powoli z boku na bok.
Przewodnicząca Spotkania, czcigodna wiekowa Babcia Agnieszka, przemówiła swoim raźnym głosem:
-Krasnale. Nareszcie nadszedł czas aby Komitet do spraw kotów krasnala przedstawił swoje sprawozdanie o kotach krasnala, oraz o ich potomkach pomiędzy ludźmi – i podał nam swoje rekomendacje. Oddaje słowo. Proszę bardzo, członkowie komisji Dziadek Winston i Babcia Tatiana.
Krasnale. Bracia i siostry. Koty. Położenie jest ciężkie, widoki ciemne a czas nagli, przemówiła Babcia Tatiana.
Jak wszyscy wiemy, Wielka Wojna Światowa miedzy ludźmi dała i nam przeogromne problemy i zmartwienia. Te straszne huki i gwałty spowodowały ze długi szereg krasnali straciło życie. Wielu innych stało się chwilowo albo i na stale bezdomnych. Wiele z naszych kotów krasnala zginęło. Wiele parzeń nie doszło do skutku albo nie dały rezultatów, wiele kocic odeszło.
Krótko mówiąc, mamy duży niedobór kotów krasnala, i wielu krasnali musi sobie radzić bez towarzysza.
Potomkowie kota krasnala miedzy ludźmi maja jeszcze gorszą sytuację. Praca nad hodowla którą to ludzie tak dobrze rozpoczęli prawie stanęła. Ilość szlachetnych niebieskich kotów zmniejszyła się gwałtownie, a praca hodowlana i rozrodcza praktycznie ustala.
Tak, bracia, siostry i koty towarzysze. Jest w tej chwili prawie tak źle jak na początku kiedy pierwsze koty krasnali przyszły do ludzi. Rasa ryzykuje wymarcie. I dlatego czas nagli aby coś zrobić.

Mieliśmy zebrania. Długo omawialiśmy i dyskutowaliśmy problemy i nurtujące nas pytania. Ale po intensywnej pracy doszliśmy do pewnych propozycji które jak przypuszczamy są rozwiązaniem na te problemy. Chcemy teraz usłyszeć opinie Wielkiego Zebrania, abyśmy wiedzieli czy Rada Krasnali i my w Komitecie możemy iść dalej z tymi planami.

Po pierwsze. Dyskutowaliśmy czy możemy rozwiązać nasz własny brak kotów towarzyszy po prostu odbierając z powrotem nasze koty ze świata ludzi. Wiemy od dawna że to jest w pełni możliwe aby odebrać z powrotem nasze koty, choć z dorosłymi kotami może to być dość trudne i bolesne. Znacznie łatwiej jest z kociętami albo i z młodymi kotami. Ale ludzie nie mają dostatecznie dużo kotów krasnali aby nawet i taki desperacki krok rozwiązał nasze wszystkie problemy. Żal też byłby tych niebieskich kotów półkrwi które pozostaną. Ich podłoże hodowlane stałoby się jeszcze mniejsze niż teraz.
Po drugie. Dyskutowaliśmy czy możemy i powinniśmy przekazać ludziom więcej z naszych kotów ażeby rozwiązać przynajmniej ich problem. Nie możemy jednak przekazać więcej jak tylko kilka, sami mamy ich za mało. A kilka nie wystarczy aby pomoc skutecznie pracy hodowlanej ludzi. Niestety.
Po trzecie. Dyskutowaliśmy czy ludzie sami nie mogliby kontynuować dalej hodowli za pomocą kotów które juz są miedzy nimi. Tu zauważyliśmy że faktycznie istnieją niektóre wartościowe koty ludzkie które być może dałoby się użyć do hodowli. Może najlepszym z nich jest ten który oni nazywają kotem syjamskim. Niektóre Syjamy są nawet niebieskie. To jest naprawdę świetna rasa kotów ludzi, prawie tak dobra jak nasze koty krasnala. Z cierpliwą pracą hodowlaną być może mogłyby być cenne dla naszych kotów.
Tu się przyłączył Dziadek Winston:
Trzeci plan wydaje się dobry. Może po prostu zrobimy tak aby takie myśli przesączyć poprzez sny do ludzi o których wiemy ze są zainteresowani hodowlą naszych szarosrebrno- niebieskich kotów, tak jak to robiliśmy już poprzednio. A poza tym możemy, jak już mówiliśmy, przesłać im kilkoro z naszych kotów krasnala. W ten sposób ludzie będą mogli odbudować swój zasób kotów krasnala.
Jak już ludzie odbudują zasób kotów krasnala, nastąpi następna faza naszego wielkiego planu odbudowy: będziemy mogli wsiąść część kociąt i one stałyby się naszymi towarzyszami!
Jak wy to widzicie??

– Tak, Babciu Grethe? Wmieszać Syjamy? Czy wszystko będzie dobrze i bez wad?
– Niewiele wad. Babcia powiedziała. To jest faktycznie piękna i zdrowa rasa. Jak to widzimy są tu tylko dwie wady. Nowy kot krasnalo-ludzki będzie gadał więcej i nieco głośniej. No i Syjam jest kolorowany na twarzy, łapkach i ogonie, ludzie nazywają to tak trafnie maską. Przypuszczamy że niektóre z kotów krasnalo-ludzkich będą miały kolor Syjama. Tak, będą one miały maskę, i chyba będą jasne na ciele tak jak jest i większość Syjamów, to znaczy będą wyglądały prawie jak Syjamy.
Ale będą przecież nadal naszymi kotami krasnala w swoim rdzeniu.

Dziadek Sławomir spytał: – Jak odbierzemy te koty krasnala które chcemy mieć i potrzebujemy? Przecież nie chcemy aby ludzie zauważyli że dzieje się coś niezwykłego?
– Świetne pytanie, Dziadku Sławomirze. Dziadek Winston powiedział: – Tu mamy zupełnie nowe rozwiązanie, które to zaproponował nam nasz Brat Mistrz Zaklęć, Dziadek Stefanos Bardzo Mądry. Po prostu weźmiemy niektóre kocięta przy porodzie albo w ciągu pierwszych 30 dni. Tak jest najłatwiej, później będzie trudniej odebrać je kiedy już się zadomowiły u ludzi. Dla ludzi to będzie wyglądało że one zmarły. Tak, to tragiczne, ale przecież jest dość powszechne że kocięta u ludzkich kotów rodzą się martwe, albo umierają przy porodzie albo w ciągu pierwszych tygodni. Ludzie nie zauważą nic niezwykłego.
A jak będzie z tymi kotami na kolor maski? Spytała Babcia Amira.
Tym razem powiedziała Babcia Agnieszka:
Znowu dobre pytanie. Można je podzielić na dwa:
Jak my przyjmiemy takie koty i jak ludzie je przyjmą.
My je przyjmiemy choć nie maja koloru jak nasza tradycja nakazuje. Nam tak brak towarzyszów że i te będą nam drogocenne. My w komitecie zrozumieliśmy także że są krasnale którzy chętnie spróbują inne kolory sierści niż niebieski. Tak, u nas będą mile widziane.
A u ludzi? Sądzimy że niektórzy ludzie zareagują tak jak my, że jasny jest tylko pewnym urozmaiceniem. Oczywiście nie będą ich rozmnażać jeżeli chcą utrzymać srebrnoszaro- niebieski kolor, ale będą je mieli jako cudowne koty towarzyskie którymi przecież są. Przypuszczamy że niektórzy z ich hodowców zareagują ze strachem, a nawet ze wstrętem. Będą się bali obmowy, będą chronili swojego ”dobrego imienia”. Tacy są przecież ludzie, a w każdym razie wielu z nich. Tak, poniektórzy będą ubijali te małe. Niestety dla nich.
Ale dobrze dla nas, po prostu odbierzemy je, i te też będą mile widzianym dodatkiem dla naszej niedostatecznie dużej ilości kotów krasnala. To się tyczy tak tych kotów z kolorem syjamskim, jak też kotów krasnala z białymi plamkami które chyba także ryzykują ten los. Prawdę mówiąc jest to ważkim punktem naszego planu. Tu dostaniemy dość znaczne dodatkowe wzmocnienie – przynajmniej przez pewien czas.

Babcia Sirppa Liisa:
A czy to nie jest brzydko zrobione co do tych nieszczęsnych hodowców, aby obciążać ich nieśmiertelną duszę grzechem zabijania kota krasnala?
– Brzydko? Nieszczęsnych? Jakże to??
Oburzyła się Babcia Agnieszka. Dostali nasz dar bez żadnych warunków. Przecież koty krasnala maskowane na Syjama, albo z białymi plamkami są w pewien sposób bez wad. Wolno im je przyjąć i mieć jako koty do towarzystwa, „koty na kolanka” jak to oni mówią. Nie muszą prowadzić hodowli na nich jak nie życzą sobie tego. Ale jeśli odrzucają dar i zabijają w pełni zdrowe koty jest to ich własnym problemem i niech winią siebie samych.

[…] Na końcu Spotkania przewodnicząca, czcigodna Babcia Agnieszka znowu podniosła swój raźny głos:
A więc widzę, że my, wszyscy tu dzisiaj zebrani, krasnale i koty krasnala, jesteśmy całkowicie zgodni w tej sprawie!

Stefan Sławomir Zylberstein
Loading...