Dlaczego lubimy koty?

Na to z pozoru proste pytanie, każdy wielbiciel kotów poda kilka odpowiedzi, przytaczając liczne przykłady popierające jego opinie. Nie pomylę się zapewne w stwierdzeniu, iż wśród najczęściej podawanych przyczyn miłości do kotów najczęściej znajdą się: niezależność i duma tych zwierząt, ich „ciepło” oraz przywiązanie do opiekuna. To bardzo ważne argumenty, które i ja często przytaczam, gdy tłumaczę komuś, dlaczego warto poświęcić miejsce i czas dla małego mruczącego przyjaciela. Nie mniej jednak nie o tym chcę napisać. Chciałbym przedstawić natomiast przyczyny naszej miłości do kotów, z których większość ludzi, nawet doświadczonych hodowców, nie zdaje sobie sprawy.

Przyczyny o których mowa, leżą w naszej ludzkiej naturze. Szukać ich należy w ludzkich instynktach. Czy to bowiem akceptujemy, czy nie, odziedziczone po zwierzęcych przodkach instynkty odgrywają w naszym życiu równie dużą rolę, jak kulturowe i związane ze społecznym uczeniem nawyki. Wpływają one nie tylko na nasze kontakty z innymi ludźmi, ale również na nasze kontakty z przedstawicielami innych gatunków.

Jednym najważniejszych ludzkich instynktów jest instynkt opiekuńczy. Dzięki niemu obdarzamy miłością nasze dziecko. On jest przyczyną tego, że widok niemowlęcia wzbudza w nas ciepłe uczucia i pragnienie przytulenia tegoż niemowlaka. Bodźcami wyzwalającymi ów instynkt są – między innymi – anatomiczne cechy małego dziecka.

Przyjrzyjmy się dokładnie niemowlęciu. Ma ono duża kulistą głowę, duże okrągłe oczy, mały perkaty nosek, pyzate policzki, krótkie nogi i ręce, krótki tułów, czym wyraźnie różni się od dorosłego człowieka. I właśnie na te właśnie elementy budowy ciała dziecka reagujemy silnym instynktem opiekuńczym. Najsilniejszym bodźcem są przy tym szczegóły anatomiczne głowy.

Najciekawsze jest w tym wszystkim to, że na schemat dziecięcości – jak naukowcy określają wspomnianą budowę ciała dziecka – reagujemy wrodzonym zachowaniem nie tylko wówczas, gdy występuję on u naszego najmłodszego pokolenia, ale także, gdy reprezentowany jest przez zabawki, postacie z kreskówek oraz zwierzęta. Im więcej cech budowy ciała typowych dla naszych dzieci ma zwierzę, tym bardziej nam się podoba. Uważamy, że jest słodkie, miłe, ładne, urocze, niewinne, bezradne, itd. Pragniemy je głaskać i pieścić.

Statystycznego przedstawiciela kociego rodu natura obdarzyła okrągłą duża głową, dużymi wyrazistymi oczami, krótkim pyskiem, małym nosem i małymi uszami. Ma on niezbyt krępą budowę i łagodny zarys ciała. Czyż cechy te nie przypominają nam dziecka? Niewątpliwie! To właśnie na te cechy budowy naszych mruczków reagujemy wrodzonym zachowaniem opiekuńczym. Dlatego koty wydają nam się miłe i ładne. Jeśli wziąć jeszcze pod uwagę stosunkowo niewielkie rozmiary kota – waży tyle co przeciętny niemowlak – przypomina on dziecko jeszcze bardziej i tak jak dziecko można go wziąć na ręce, nosić i tulić.

Ludziom o silnie rozwiniętym i nie zaspokojonym instynkcie opiekuńczym budowa ciała przeciętnego dachowca nie wystarczyła. Poprzez odpowiednie zabiegi hodowlane sprawili, że ich koty jeszcze bardziej upodobniły się do małych dzieci. Stały się krępe, mają krótkie ciało i krótkie kończyny. Ich głowa jest duża i okrągła. Oczy mają również duże i okrągłe. Ich pyszczki zaś uległy całkowitemu spłaszczeniu a nosy maksymalnemu skróceniu. Narodziły się koty perskie i egzotyczne. Rasy te to istne substytuty niemowlaka. Już słyszę liczne głosy protestu wielu miłośników persów (i nie tylko zapewne), ale taka jest prawda oparta o naukowe badania.

Przeciwko temu, co napisałem powyżej zaprotestują zapewne również miłośnicy takich ras, jak syjamy czy orienty. Ich ulubieńcy pod względem budowy ciała diametralnie się przecież od kotów perskich różnią. To prawda. I zapewne instynkt opiekuńczy ogrywa mniejszą rolę w uczuciu jakim obdarzają swoje koty właściciele tego typu ras. Co nie znaczy, że nie odgrywają żadnej roli w ogóle. Mimo, że smukłe lub wręcz chude, nadal można je przytulać, nosić na rękach i pieścić. U podłoża naszej miłości do kotów leżą wszakże również inne wrodzone zachowania.

Natura uczyniła z nas istoty społeczne. Odczuwamy silną nie tylko silną potrzebę przebywania w towarzystwie innych ludzi, ale także silną potrzebę bliskiego fizycznego kontaktu z przedstawicielami homo sapiens. I nie ma tu na myśli kontaktu seksualnego. Co to, to nie! Chodzi mi o najzwyklejszy w świecie dotyk. Pragniemy być przytulani, głaskani po głowie i pragniemy przytulać i głaskać. Ciepły fizyczny kontakt z drugim człowiekiem łagodzi stres, uspokaja i ogólnie korzystnie wpływa zarówno na stan ducha, jak i ciała. Problem tylko w tym, że w naszym cywilizowanym świecie takich bliskich fizycznych kontaktów jest coraz mniej. Obowiązujące normy społeczne ograniczają fizyczny kontakt między ludźmi nie spokrewnionymi do minimum. Najgorsze, że nawet w rodzinach przejawów intymności jest coraz mniej. Dorośli i dzieci coraz rzadziej okazują sobie uczucia poprzez spontanicznie dotykanie się.

Potrzeba fizycznego kontaktu z innymi w nas tak silna, że niezaspokojona odbija się negatywnie na zdrowiu psychicznym i fizycznym. Tak więc skoro brakuje kontaktu z drugim człowiekiem, to może kontakt z przedstawicielem innego gatunku?

Koty są w takim przypadku idealne. Ich małe rozmiary – o czym wyżej wspominałem – umożliwiają noszenie na rękach i trzymanie na kolanach. Najważniejsze jednak, że ich futro jest wprost stworzone do głaskania. Miękkie, gęste, delikatne. Okrywa większości ras jest właśnie taka. Rasy o rzadkim futrze lub całkiem tego futra pozbawione raczej nie cieszą się dużą popularnością.

Ile przyjemności dostarcza głaskanie kota doskonale wie każdy jego właściciel. Dobrze, że kotom również zazwyczaj sprawia ono przyjemność.

Opisane przeze mnie ludzkie instynkty zaspokajać mogą wszakże nie tylko koty. Psy także można głaskać i tulić, a liczne rasy swą budową bardzo przypominają małe dzieci. w samej rzeczy, sa ludzie, którzy zdecydowanie preferują psy a nie lubią kotów i odwrotnie. Brytyjski naukowiec zajmujący się badaniami nad zachowaniem zwierząt i ludzi – Desmond Morris – uważa, że wielbiciele obydwu gatunków różnią się od siebie konstrukcją psychiczną. Ludzie o typie przywódcy, władczy i dominujący z silnym poczuciem więzi grupowej przekładają psy, które łatwo poddają się ludzkiej woli, natomiast ludzie ceniący sobie niezależność preferują niezależne koty. Wg Morrisa linia podziału między miłośnikami psów i kotów przebiega także według kryterium płci.

Od zarania dziejów naszego gatunku istniał wyraźny podział pracy ze względu na płeć. W pierwotnej wspólnocie mężczyźni brali udział w polowaniu, kobiety zaś przebywały głownie w obozowisku opiekując się dziećmi i zbierając jadalne rośliny. Sytuacja ta sprzyjała powstawaniu silnej więzi mężczyzn z pasami – towarzyszami polowań. Z kolei kocie przywiązanie do domowego ogniska w połączeniu z dziecięcymi cechami budowy ciała działającymi na silnie rozwinięty instynkt macierzyński stał się podstawą więzi kobiet z kotami.

Morris ma zapewne sporo racji, zwłaszcza, że i dziś w powszechnej opinii koty trzymają głównie kobiety-domatorki, zaś pies kojarzony jest z aktywnymi mężczyznami, będąc niemal symbolem męskości. Sam jednak Morris przyznaje, że są to przypadki skrajne i nie dotyczą całego społeczeństwa. Nie wszyscy mężczyźni lubią psy, tak jak nie wszystkie kobiety lubią koty. Są też przedstawiciele obojga płci, którzy darzą taką samą sympatią obydwa gatunki.

Różnimy się między sobą, czasem bardzo. Niemniej jednak nadal należymy do tego samego gatunku, ukształtowanego przez ewolucję. Dlatego nadal dysponujemy całym szeregiem instynktów. Odnajdujemy je nawet tam, gdzie spodziewać się ich byłoby nam trudno. Jak widać możemy je znaleźć nawet w miłości do naszych czworonożnych przyjaciół.

Autorem tekstu jest Jacek P. Narożniak, właściciel hodowli kotów rosyjskich niebieskich DAG*PL

Loading...